Miasto Karaman to 100 tysięczne miasto, które słynie z niczego. Jego największą atrakcją jest muzeum, w którym zrobiona jest restauracja oraz zamek na wzniesieniu, którego wrota są zamknięte :) Wystarczył, więc rano dwugodzinnny spacer po mieście i już mogłem udawać się na wylotówkę w kierunku Silfike. Na mój transport musiałem nieco poczekać ale jak się później okazało zdecydowanie było warto. Mój autostop to całkiem przyzwoita ciężarówka VOLVO z przemiłym kierowcą która jedzie bezpośrednio do mojego celu. Trasa to 150 km niesamowitych widoków i cudownych serpentyn górskich które moja ciężarówka pokonuje w 4 godziny. W czas ten wliczone są dwa postoje na jedzenie i herbatkę. Całą drogę rozmawiam z kierowcą, który jest moim nowym tureckim tatą - Baba (tata) Ihsan :) Ja natomiast jestem Deli Piter, czyli szalony :) Przydomek staje się nieodłączną częścią mojego imienia, który dostaje po tym jak opowiadam skąd przyjechałem w jaki sposób i gdzie chce jechać. W sumie dla mnie ten przydomek to nic nowego, słyszałem to w ojczystym języku już przed wyjazdem :) Baba zabiera mnie na yemek (posiłek), za który płaci i nie mam nic w tej kwestii do powiedzenia :) Gdy podczas drugiego postoju próbuje ukradkiem zapłacić za nasze herbaty kiedy jest w toalecie opieprza kelnera, który zwraca mi pieniądze i znowu nie mam nic do gadania. Niesamowite. Podczas jazdy po górach zwalnia celowo, żebym mógł porobić zdjęcia i pokazuje najciekawsze miejsca - DELI PITER!!! :)))) Powtarza z uśmiechem co chwile :) Do Silifke docieram około 19-tej i nie mam tu zorganizowanego żadnego spania, więc szybko odnajduje kafejke internetową i szukam kogoś z CouchSurfing choć o tej porze i tu wydaje się to nierealne. I kolejny raz niemożliwe staje się możliwe... Otóż po 20 min otrzymuje maila zwrotnego od Seckira, - "czekaj tam gdzie jesteś za 30 minut jestem po Ciebie" :) Po 30 minutach beztroskiego czekania na krawężniku podjeżdża motocykl Suzuki Vstrom :) To mój host, który jest kajtsurferem i jak się dalej okazuje Komandorem portu w Tasucu do którego pędzimy motocyklem ja, on i moje bagaże :) Moje spanie znajduje się w budynku nad samą wodą na terenie zamkniętego portu strzeżonego przez straż portową, która jest do mojej dyspozycji gdybym czegokolwiek potrzebował :)) Już wiem, że odpocznę tu ze dwa dnie i zrobię wypady po okolicy, w której jest co oglądać no i na plażę publiczną 100m od mojej kwatery :))) Hurrrraaaaaa :))))