Geoblog.pl    PiluchSupertramp    Podróże    Stopem do Azji i dalej...    5th Peace in the Middle East Gathering 2011 Turkey
Zwiń mapę
2011
16
cze

5th Peace in the Middle East Gathering 2011 Turkey

 
Turcja
Turcja, Rainbow Ghatering
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2833 km
 
Noc spędzona w namiocie w górach była niesamowicie zimna. Spałem ubrany we wszystkie rzeczy jakie miałem ze sobą w plecaku i do tego zasunięty łącznie z głową w śpiworze... Nad ranem i tak dygotałem z zimna... Dobrze, że wziąłem z Polski moją termoaktywną bieliznę, która zajmuje mi sporo miejsca w plecaku... Szkoda tylko, że zostawiłem ją w Mersin :/
Poranek wreszcie ujawnił pełen urok miejsca i widok na to co dzieje się wokoło i gdzie ja w ogóle jestem...
Miejsce jest naprawdę niesamowicie położone, malownicze, otoczone górami i totalnie dzikie. Nie ma tu oczywiście mowy o budynkach, elektryczności, ubikacjach a woda (najbliższe źródło) jest oddalona o 15 minut spacerkiem od obozu. Miejscem centralnym spotkań i wszelkiego życia towarzyskiego jest jakby polana, na środku której rozpalone jest duże ognisko. Ognisko to otoczone jest dookoła kamieniami, to tzw. dom (ognisko domowe), na którego teren nie można wchodzić w butach (jak do domu). Obóz składa się dodatkowo z dwóch dużych namiotów. Pierwszy z nich to kuchnia, tu przygotowywane są posiłki dla wszystkich i przez wszystkich. Drugi namiot to tzw. tipi czyli taki duży jakby indiański namiot, w którym śpią wszyscy Ci, którzy nie mają swoich namiotów. W nim również na środku pali się ognisko a ludzie grają tu na różnych instrumentach. Namioty uczestników gatheringu rozstawione są na przestrzeni paru km2, w najróżniejszych miejscach : za skałami, pod drzewami, na skałach, w dolinie etc. Sama idea Rainbow Gatheringu (RG) powstała około 50 lat temu w USA. Jego głównym przekazem jest pokój, miłość, wolność i jedność. Kolory tęczy symbolizują otwartość na wszystkich niezależnie od pochodzenia, koloru skóry czy też wyznania. Życie w zgodzie z naturą i sobą samym. To wszystko stanowi alternatywę dla wszechobecnej kultury masowej, konsumpcjonizmu i kapitalizmu. Mój rainbow gathering konkretnie dotyczył pokoju na bliskim wschodzie i był piątym zorganizowanym w ciągu ostatnich 2 lat. Atmosfera panująca tutaj jest naprawdę NIESAMOWITA! Jest tu około 150 osób z całego świata (USA, Australia, Anglia, Irlandia, Włochy, Hiszpania, Iran, Turcja, Izrael, Polska :) itd..) z czego większość ma dredy, długie brody, różne oryginalne fryzury, poubierani w przedziwne ciuchy, worki, opaski, apaszki, kapelusze, szarawary itd., To przeróżni outsiderzy, hipisi, rasta, pariasi, artyści uliczni (np. Max z Francji), muzycy. Niesamowite oryginały. W normalnych okolicznościach spotykając ich gdzieś w ciemnej uliczce pewnie nie wiedziałbym co ze soba zrobić.. Tu wszyscy razem tworzą jedność i wprowadzają niesamowicie pokojową atmosferę. Nie ma tu żadnych przywódców czy organizacji. Są zasady i one wyznaczają wszystko (np. no drugs, no alcohol i... no photo więc moje szpiegowski zdjęcia są robione jedynie z ukrycia). Okrzykiem, który często tu można usłyszeć jest „circle connection” - wtedy wszyscy schodzą się do głównego ogniska np. na posiłek, inne „focus” czyli uwaga, wtedy jest jakieś ważne ogłoszenie typu z kuchni zginął widelec który jest niezbędny do przygotowania posiłków, proszę o zwrot :) Posiłki są tutaj przygotowywane dwa razy dziennie i robione dla wszystkich, przez wszystkich a w zasadzie przez ochotników. W tym miejscu mogę się pochwalić, że ja również przyłożyłem swoje dłonie do przygotowania obiadu krojąc fasolke :) Dania są wegetariański i oczywiście bezpłatne. Przed każdym posiłkiem wszyscy stoją wokół głównego ogniska trzymając się za ręce i śpiewając różne piosenki oczywiście o tematyce love, peace and unity. Ponieważ są tu w większości niezłe luzaki od czasu do czasu ktoś zaczyna śpiewać nic nie znaczącą pioseneczke „ o ulele, ulele cikatomba....” która rozbawia wszystkich i wszyscy chętnie ją powtarzają z malutką dziewczynką włącznie, która tańczy sobie przy tym beztrosko umorusana (tak są tu dzieci, widziałem nawet niemowlaki:). Innym śmiesznym zwyczajem jest np. całowanie się w rękę albo w policzek tzn. to idzie jak fala, jedna osoba to robi i kolejna musi to powtórzyć dalej i tak wędruje to raz z jednej raz z drugiej strony koła :) To niesamowite uczucie jedności kiedy 150 osób stoi w kółku trzymając się za ręce, śpiewając piosenki i ciesząc się życiem. Smiesznym przerywnikiem tego jest ten cmok! Patrze a tu jakiś zarośnięty, uśmiechnięty cyganek z boku :) Trzeba się dobrze ustawiać :) Po tej ceremonii jak już wszyscy są obecni przychodzi kuchnia i wszystkim kolejno nakłada potrawy (ryż, warzywa, sos). Jeżeli w garze coś jeszcze zostanie wtedy jest okrzyk np. „salad second time” i chętni się zgłaszają, kiedy gdzieś w kółeczku ktoś potrzebuje soli krzyczy „salt connection” i sól z innej części ogniska wędruje do niego... Tych okrzyków i zasad jest wiele innych to po prostu trzeba przeżyć i poczuć panujący tam klimat. Po kolacji zaczyna się biesiadowanie przy ognisku rozmowy, picie herbaty i przede wszystkim słuchanie muzyki. A muzyka jest tu naprawdę NIESAMOWITA! :) Zazwyczaj kilka instrumentów gra tu wspólnie np. gitara, klarnet i instrument którego nazwy nie znam ale wygląda jak stół ze strunami w które uderza się czymś przypominającym łyżki :) Są też długie trąby i różne inne dzwięki. Do tego wszystkiego dochodzi wokal. Ja miałem przeogromną przyjemność słuchać dziewczyny z Izraela, która śpiewała po Hebrajsku (podobno). Jej głos był w tym wszystkim tak przenikliwy, że można było siedzieć, patrzeć w ognisko i słuchać jej bez końca jak w hipnozie... Przyznam się szczerze, że nie mogłem się oprzeć pokusie i udało mi się nagrać część muzyki na telefon i od czasu do czasu słucham jej sobie :) Muzyka gra tu praktycznie przez całą noc, cichnie dopiero nad ranem. Część ludzi zasypia wtedy przy samym ognisku... Widok o poranku jest również ciekawy ponieważ część biesiadujących tu osób uprawia medytację, różne ćwiczenia etc. Dla mnie to zupełna nowość. Po południu miałem okazje oglądać przedstawienie, w którym aktorami były postacie namalowane na tekturkach : człowiek, tęcza, natura, woda, komary etc.Dotyczyło ono życia w harmonii z naturą jedności i respektowania innych. Sposób przedstawiania był naprawdę świetny. Ci wszyscy ludzie są niesamowicie uzdolnieni, wyjątkowe oryginały i jednocześnie outsiderzy jakby z innego wymiaru. W obozie spędzam dwa dni i jestem pod jego ogromnym wrażeniem. To dla mnie totalnie nowe i bardzo pozytywne doświadczenie, które zmienia pewne poglądy i wyobrażenia. Zdecydowani warto to przeżyć.
Po dwóch dniach postanawiam opuścić obóz, który trwa okrągły miesiąc od 1.o6 do 1.07 i dotrzeć do położonej nad morzem miejscowości Kas na organizowany tam CS meeting (spotkanie ludzi z portalu couchsurfing). Na spotkanie to zaprosił mnie przed opuszczeniem obozu Paweł (kolega z traktora :) który jest jego głównym organizatorem.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 88 wpisów88 169 komentarzy169 820 zdjęć820 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.06.2011 - 22.12.2011