Geoblog.pl    PiluchSupertramp    Podróże    Stopem do Azji i dalej...    Anatolie południowo-wschodnią czas napocząć
Zwiń mapę
2011
23
cze

Anatolie południowo-wschodnią czas napocząć

 
Turcja
Turcja, Gaziantep
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3581 km
 
Dzisiaj wstałem dość późno bo około 11 tej. Jak się kładłem spać to już świtało, tyle zajęło mi wrzucenie zdjęć na geobloga przy akompaniamencie rozmowy z moim nowym tureckim kolegą, współlokatorem mojego hosta - w tym czasie zdążyliśmy też przećwiczyć kurdyjski taniec weselny, muzykę, futbol etc. Na wylotówkę dostaje się dolmuszem z przystanku, który odprowadza mnie mój kumpel i żegna życząc powodzenia. Po dotarciu na autostradę początkowo nie mam szczęścia i czekam na tym skwarze około godziny na transport w moim kierunku. Potem jednak szczęście się do mnie uśmiecha co już zdarzało się wielokrotnie. Łapie Tira który bezpośrednio jedzie do Gaziantep, czyli już do mojego miejsca docelowego, jakieś 250 km :) Kierowca jest bardzo sympatyczny i miły ale aż za spokojny jak dla mnie bo oprócz informacji, że jest z Marmaris ma żonę i 4 dzieci nic więcej nie mówi a ja już przysypiam (mam taką tendencje w ciężarówkach... i nie tylko :) Postanawiam, więc ja się zabawić tym razem w wodzireja :) Udaje mi się dyskretnie podpytać czy jest Kurdem i... Boom!!! Trafiony zatopiony :) Nie zastanawiam się więc długo tylko od razu wyciągam mój komputerek i odpalam kurdyjską muzykę, którą gra się na kurdyjskich weselach, (mam ją od Dżelila) :)
hello again! Na efekty nie muszę długo czekać, kierowca cieszy się jak dziecko, podryguje i wymachuje chustką trzymaną w ręku (to taki element tańca kurdyjskiego). Za chwilę wyjmuje swoją płytę i włącza muzykę która z jego głośników gra zdecydowanie głośniej :) Ta muzyka to coś bardzo szybkiego i skocznego, jest podobna do szybkich góralskich nut :) I tak w radości przejeżdżamy 250 km, jedząc czereśnie, cukierki i pijąc mirinde, którą tym razem to ja dla odmiany obdarowałem mojego kierowce i nie przyjmowałem odmowy :) Ciężarówka niestety wlecze się okrutnie, szczególnie na wzniesieniach 35 km/h ale nie ma się co dziwić, na pokładzie ma 24tony owoców a wraz z całym zestawem (chłodnia) waży bagatea 40 ton :) Do Gaziantep docieram o godz. 21ej i udaje się coś zjeść a potem pod uniwersytet bo o 23ej ma tam na mnie czekać mój nocleg :)
Bye bye

Mój gospodarz to bardzo sympatyczny chłopak - jego imię po spolszczeniu brzmi Czarek :) Aktualnie jego współlokator zakończył etap studiowania, więc mam cały pokój do swojej dyspozycji. Żeby było śmieszniej dziewczyna Czarka to Polka Kasia i ma sporo polskich znajomych :) Kasia jest teraz w Polsce bo kończy studia ale gołąbki gruchają sobie codziennie na Skypie :) Śmiesznie jest kiedy co rano słyszę: "Cieść!" i "Jak się maś?", a do tego wszystkiego często w tle z komputera słychać polski utwór... "będę brał Cie w auice.." i Czarek sobie śpiewa po Polsku albo Edyta Geppert "Kocham Cię życie" :)))

Teraz co do Gaziantep - w skrócie nazywane Antep, to stolica południowo wschodniej Anatolii, milionowe miasto z bogatą historią. Miasto, które słynie w świecie przede wszystkim z pistacji oraz robionej z nich cudownej Baklavy.... Mniam. Trzy dni spędzone w Antep były dość a nawet powiedziałbym bardzo leniwe :) Dokładnie dlatego zamiast dwóch dni zostałem trzy :) W trakcie niezbyt napiętego harmonogramu zwiedziłem tu Zamek czyli "Kale" i zawarte w nim muzeum historyczne, głównie dotyczące obrony przed okupacją francuską, Grand Bazaar, Gaziantep Museum i generalnie sporo pochodziłem po mieście zwiedzając jego uroki. Miasto zupełnie inne od tych, które widziałem do tej pory. Tu czuje się, że nie jest to ta turystyczna Turcja z ogromnymi budynkami i wszechobecnymi hotelami. To miasto z tzw. duszą... ale ja z przekory nie będę o tym pisał bo takie informacje można znaleźć w przewodnikach a egoistycznie skupie się na dwóch uciechach w sumie to cielesnych, które były dla mnie zupełnie nowe... :)
Pierwsza z nich to Baklava czyli jedyny w swoim rodzaju deser z którego słynie miasto. Niezwykle słodkie ciasteczko z ciasta francuskiego, które tu jest robione z dodatkiem słynnych pistacji. Oglądałem nawet w muzeum sztuki robienia tego przysmaku ale od tej sztuki, której raczej nie powtórzę, zdecydowanie bardziej podoba mi się sztuka jej spożywania.. i ją powtórzyłem wielokrotnie i mógłbym to robić bez końca.... Zgodnie z poradą mojego gospodarza poszedłem skosztować najlepszej baklavy firmy guluoglu. A wygląda to tak: wybiera się ilości porcji, wielkość i rodzaj (są różne), siada przy stoliku i są one podawane na metalowym talerzyku z widelczykiem i szklanka wody do tego. Potem pozostaje już tylko wsadzić ją do buzi a ona sama rozpływa się w ustach i tak fajnie trzeszcz.... mmmm pycha... :)

Druga moja uciecha cielesna, której spróbowałem po raz pierwszy to tradycyjny turecki Hammam, czyli łaźnia parowa. Ja wybrałem się do najstarszej i najbardziej tradycyjnej łaźni w Antep, położonej tuż przy zamku w starej części miasta. Hammam ma oddzielne godziny otwarcia dla kobiet (rano) i mężczyzn (wieczorem). Spragniony spróbowania czegoś nowego w pełnym wymiarze zafundowałem pełen zestaw dostępny w hammamie czyli oprócz samej łaźni dwie inne pozycje, o których nie miałem pojęcia co znaczą ale wychodzący Pan powiedział po angielsku że on zawsze bierze wszystko i wtedy jest pełny efekt :) Wchodzę w to!
Pierwsza sala to taki pokój wypoczynku z małą fontanną na środku i przebieralniami (podobnymi to konfesjonału) po bokach. Tam też pozbyłem się mojego ubrania i pozostałem tylko w czymś jak ściereczka w kratkę wokół bioder :) Wchodzę zatem do Łaźni... Środek jest cały zrobiony z kamienia (nie wiem czy to marmur, nie znam się), na środku jest jakby duży kamienny okrąg, jakby stół (na nim również jak foki leżą faceci) a po bokach głównej sali, mniejsze salki, w które można wejść i usiąść zasuwając się kotarką. Do wszystkich salek przy miejscach do siedzenia doprowadzone są krany z woda ciepłą i zimną oraz miseczki. W nie nalewa się wodę i polewa ciało. Na początku chwilę posiedziałem w łaźni a potem Pan opasany ręcznikiem zaprowadził mnie do mniejszej salki i tam dopiero dowiedziałem się co sobie zafundowałem... :) Najpierw całego mnie wyszorował taką szorstką rękawicą (coś jak peeling) przewalając na marmurowym stole na wszelkie sposoby potem polewał wodą, czyli spłukiwał moją opalenizne :) Kolejny etap to coś jak mokra poszewka od poduszki z mydłem w środku, z której pod wpływem ściskania, powietrze wypychało piane na mnie. Jak już byłem cały wysmarowany tą pianą Pan rozpoczął (Boże ratuj!) masaż.... Parę uderzeń w kark jego ciężką ręką od razu skutecznie mnie obudziło :) Potem wbijał palce w kark, uda, wyginał ręce i niestety o czym nie zdążyłem powiedzieć moje nie do końca zdrowe kolano przy którym tylko jęknąłem... :/ Po tym wszystkim wytargał mnie jeszcze za głowę i powiedział: OK! ... a ja zawlokłem moje ciało jeszcze raz do łaźni żeby chwilę odsapnąć :) I tak właśnie wyglądał mój Hammam... Parę $ mniej, karnacja o ton jaśniejsza i kulawe kolano :)) (niczym w "Chłopaki nie płaczą") Oczywiście żartuje, było zdecydowanie warto spróbować, choćby po to żeby wiedzieć jak to wygląda i o czym mowa :)
I to by było na tyle, jutro dalej... Sanliurfa (Urfa)
PS. Będąc tu i mając ciągły dostęp do internetu uzupełniłem wszelkie wpisy i zdjęcia wstecz od Tasucu począwszy, więc jeżeli to kogoś interesuje to można się cofnąć o parę pozycji wstecz i popatrzeć.. :) Od tej pory będę już raczej mniej pisał a już na pewno nie takie wypracowania, bo kto to będzie czytał :) Pa Pa Pa Paaaaa Milusińscy ;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (30)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Iza
Iza - 2012-03-28 14:29
warto zwiedzić bazar spożywczy u nas nigdy nie zobaczycie takich cudów orgia barw....
 
 
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 88 wpisów88 169 komentarzy169 820 zdjęć820 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.06.2011 - 22.12.2011