Ha ha ha,
wczoraj po wyjsciu z kafejki internetowej przytrafila mi sie niezla historia. Otoz zrobilem drobne zakupy i razem z moim garbem szedlem sobie ulica kiedy nahle zaczepil mnie jakis mlody chlopak. To tu normalne ze przyjezdny jest zagadywany, wiec zaczelismy rozmowe mocno lamanym angielskim a w zasadzie bardziej farsi niz angielskim bo kolega bardzo sie stara ale co drugie slowo albo czesciej mowi farsi, wiec jest zabawnie. Mowie ze szukam chleba... Ok on mi pomoze, prosi zebym poczekal i zaraz przyjedzie swoim motocyklem i pojedziemy razem... Mowie ze to nie jest za dobry pomysl bo jestem z ogromnym plecakiem i jeszcze zakupami... Prosi mnie i prosi, wiec ok jak ma isc ze mna przez pol miasta i potem wracac po swoj skuter to zgadzam sie... Jak zobaczylem jak biegnie po skuter, doslownie w podskokach, tak jak ja kiedy wie ze do domu przyszedl Sw. Mikolaj :) Po chwili podjezdza w kasku na glowie swoim rumakiem i z ksiazka od angielskiego pod tylkiem :))) Wsiadam... No to sie zaczelo.. teraz sobie przypomnialem jak wyglada poruszanie sie po ulicach Iranu... chodnik, miedzxy samochodami, tracam lusterka zakupami, znowu chodnik, miedzy ludzmi.... WoooooW to lepsze jak wesole miasteczko... Ja robie rozne cuda swoim moto ale to co on wyprawia to dopiero jazzzzda:))))
Znajdujemy chleb a potem zawozi mnie pod sam dom i mowi ze jest dumny ze mnie poznal:))) Oczywiscie podstawowe pytania jakie zadaja Iranczycy to : skad jestes? ile masz lat? i czy masz zone? To jest standard :)))
Dzisiaj pojechalem na wycieczke do podziemnego miasta w Noshabad oddalonego 7 km od Kashan. Udalo mi sie zabrac z jakimis mundurowymi klimatyzowanym autem :) Szoku dostalem dopiero jak wysiadlem auta.. Wiatr ktory wieje z pustyni jest tak goracy ze musze zamykac powieki bo mam wrazenie ze wypali mi oczy. Wycieczka sie udala (zdjecia niebawem) na miejscu takze miejscowi podwozili mnie skuterkiem... do sklepu po picie bo myslalem ze padne :)). Po powrocie zlazilem caly Kashan i jutro zmykam dalej na poludnie...
Buziakiiiiii....