Jak pisałem tak też zrobiłem a więc ruszyłem na północ Indii. Bilety na pociąg miałem do miejscowości Jammu i choć moje szanowne zdrowie było w nienajlepszej kondycji postanowiłem nie poddawać się... Ależ to było przeżycie.. :))) Wagon sypialny, klasa podstawowa czyli zgodnie z zasadą tak jak jeżdżą lokalni ludzie... Zamykanych przedziałów brak, są wagony i jedynie przegrody pomiędzy czymś jak przedziały (podobnie jak na Ukrainie plackarta czy w Tajlandii sypialne, tyle że warunki bardziej spartańskie). W każdym „przedziale” są tu aż trzy piętra łóżek po obu stronach, czyli razem sześć łóżek. Zgodnie z przeczytanymi wcześniej poradami najlepsze jest górne łóżko ponieważ możesz od razu się na nim położyć i iść spać nie czekając aż inni z niego wstaną, jak ma to miejsce na dolnych łóżkach, gdzie wszyscy przesiadują... Możesz, hmm w moim przypadku tylko możesz pomarzyć... W pociągu do którego wsiadłem ludzi było x razy więcej niż miejsc... w moim przedziale 6 łóżkowym naliczyłem śpiących16osób (oczywiście bez korytarza) a myślę, że jeszcze ktoś się gdzieś schował np. pod łóżkiem na dole... nie, wcale nie żartuje, na wąskich małych łóżeczkach leżały min. dwie osoby czyli już 12, reszta miała porozkładane gazety na podłodze i spała zwinięta na podłodze... Oczywiście na łóżkach i na podłodze oprócz ludzi były też niezliczone ilości tobołków :))) Szok!!!! Na moim górnym łóżku niepozornie usiadło jakieś dziewczę zrzucone z innej pryczy a ja nie miałem sumienia zrobić tego samego więc usiadłem w kucki z plecakiem za plecami i głową pod sufitem tuż przy wentylatorach (zacny sprzęt 3 na przedział, dają możliwość poczuć się jak w odrzutowcu :). Po jakimś czasie na moim łóżku znalazły się też dwie torby dziewczynki a ona sama już siedziała nie koniecznie na brzegu :) Ech tak to jest mieć dobre serduszko ;) Korytarz był także usłany ludźmi, dosłownie usłany tak, że nie było jak przejść do łazienki, która jest na końcu każdego wagonu... Ja niestety musiałem i parę razy niechcący nadepnąłem na jakiegoś śpiącego hindusa, który wtedy niczym dżdżownica zwijał się w kłębek i robił miejsce dla mojej stopy :) Po każdym powrocie z łazienki miejsca na moim łóżeczku było coraz mniej i mniej... a rano już siedziałem na dole... Dowiedziałem się też o co chodzi i czy to normalne. Otóż trafiłem na wyjątkowy okres kiedy Hindusi mają długi weekend bo 15.08 to Święto Niepodległości i Hindu jadą sobie pociągim do Jammu skąd ruszają autobusem do Katry (50km) i tam pieszo do słynnej świątyni odwiedzić swoje Bożyszcze :) Ależ ja mam fart :))) W Jammu wylądowaliśmy dwie godziny po czasie co ponoć nie jest niczym nadzwyczajnym bo padał deszcz i superszybki pociąg musiał zwolnić (550km 11godzin :). Teraz już wiem jak czują się te biedne kury chowane w tych ciasnych klatkach i obiecuję, że jak wrócę do mojej kochanej ojczyzny nigdy nie kupię jajeczek z tego chowu, tylko od tych z wolnego wybiegu :)))))
W Jammu wylądowałem skołowany po godzinie 8ej rano i nawet przez chwile pomyślałem żeby może pojechać z Hindu do tej świątyni ale jak powiedzieli mi, że trzeba od autobusu iść 14km pieszo szybko zmieniłem zdanie... :) W samym Jammu jest niewiele do zwiedzania, jedynie okoliczne świątynie, a samo miasto jest wg tego co widziałem niewarte noclegu. Tak więc zjadłem śniadanie w Jammu i wsiadłem do kolejnego środka transportu, tym razem samochodu (takiej dużej wspólnej taksówki) jadącego prosto do Srinagar, stolicy Kaszmiru :)
Ciao :)