Geoblog.pl    PiluchSupertramp    Podróże    Stopem do Iranu i dalej...    Eeeekstremalna jazda!!! Zastopować Indie! :)
Zwiń mapę
2011
26
sie

Eeeekstremalna jazda!!! Zastopować Indie! :)

 
Indie
Indie, Keylong
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12476 km
 
Wyruszylem zgodnie z planem spokojnym tempem pokonac slynna trase z Leh do Manali stopem :) Poczatek 35km do Karu pokonalem lokalnym autobusem dalej szedlem sobie piechota i lapalem stopa. Samochodow tu jak na lekarstwo. Po jakims czasie udalo mi się podjechac parę km na pace ciezarowki wojskowej, znowu szedlem, samochód cywilny kolejne 10km. Po drodze mijamy ciężarówkę lezącą na dachu, Panowie kierowcy siedzą na ziemi obok, na szczęście nikomu nic się nie stało. A ja znow ide, ide i ide a marsz mój umila mi mp3, widoki przednie i tak zastanawiam się jak to mozliwe ze tedy jezdza samochody bo bruk po ktorym ide w zadnym wypadku nie przypomina drogi :) W końcu udaje się zatrzymać ciężarówkę, którą jadą inżynierowie drogowi, to taka wojskowa służba cywilna, która trzyma pieczę i zajmuje się budowaniem dróg. Kabina nie wchodzi w grę to mała kabina kierowca i dwóch inżynierów w środku. Wskakuję na pakę :) Jest tu już około 10 osób porozstawianych po kątach – to w większości robotnicy drogowi (w sumie tylko oni tak podróżują). Witam się z uśmiechem ze wszystkimi a ich białe oczy na czarnych, usmolonych buziach otwierają się szerzej :) Udaje mi się znaleźć miejsce na metalowych prętach zbrojeniowych tuż obok beczek z olejem :) To jest dopiero extreme. Przez 3 miesiące mojego podróżowania i kilkunastu tysiącach kilometrów (geoblog pokazuje zawsze odległości w linii prostej) pokonanych stopem w przeróżnych warunkach czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem... Droga jest fatalna, to w zasadzie brak drogi tylko dziurawe szutry na, których ciężarówka „pędząca” ze średnią prędkością 25km/h podskakuje jak szalona... wraz z nią podskakują metalowe pręty... wraz z nimi ja :) Plecak wpada gdzieś między pręty, ja już tego nie kontroluję, kontroluję jedynie to żeby nie spaść i Bogu dziękuję, że nic nie jadłem oprócz wczesnego śniadania :) Do tego wszystkiego robi się coraz zimniej bo wjeżdżamy wyżej. Wszyscy w puchówkach i chustach na twarzach. Po drodze na pakę wskakują też kobitki jadące z pola do domu :) Po 1,5 godziny docieramy do miejscowości (wsi) Rumtse i tam kabinę opuszcza jeden z pasażerów. Ja zaczynam ubierać się na pace bo już trzęsę się z zimna... W lusterku obserwuje mnie inżynier z kabiny i uśmiecha się szeroko, na kolejnym postoju zaprasza mnie do kabiny :)) Zbawienie!!! :) Chłopaki z paki są ewidentnie niezadowoleni, że ja idę do kabiny ale co zrobić siła wyższa. Tu przynajmniej jest cieeepło i siedze na siedzeniu, co prawda skulony w kucki bo na ziemi są toboły ale nie śmiałbym narzekać :) Trzęsie tu podobnie jak na pace i po paru godzinach żołądka mięśnie brzucha mają lepszy trening jak za pomocą reklamowanego w telezakupach mango „abgymnic” :) Po drodzę przejeżdżamy przez drugą najwyżej położoną przełęcz drogową na świecie Tanglang-la (5360m), tu oczywiście śnieg i zimno potwornie brrrrr... na dowód że tu byłem mój inżynierek robi mi zdjęcie. Swoją drogą bardzo sympatyczny facet, na jednym z postojów z odprawą dokumentów zaprasza mnie nawet na czaj (herbatka indyjska parzona z mlekiem – bardzo ją lubie) do namiotu inżynierów. Do punktu docelowego ciężarówki – miejscowości (obozu) Pang (4630m) docieramy po kolejnych 5 godzinach. Średnia prędkość 25km/h, drogi w dużej części brak a jazda jest na czuja tzn. kierowca sam wybiera którędy jechać, żeby gdzieś dalej wjechać na drogę :) Nocleg czeka mnie w namiotach, które są jednoczesnie sklepami, restauracjami i hotelami :) To takie obozowisko i noclegownia dla ludzi pokonujących drogę Leh-Manali wszelakimi pojazdami ciężarówkami, jeepami, motocyklami. Znajduje łóżko w jednym z namiotów za 100 rupii (7zł), zjadam kolacje kolejny raz Dal z ryżem :) i wskakuje w mój śpiwór, który od 3 m-cy jest moją żoną, spowiednikiem, domem etc. :) Śmieję się, że do tego mam dwójkę dzieci: aparat i mp3 :) Kochająca się rodzina :) Tym razem żona okazuje się jednak zbyt chłodna :) Na zewnątrz jest około 0C a w namiocie wydaje mi się, że 5-10C i w samym śpiworku zdecydowanie za zimno. O 6 już jestem na nogach, śniadanie w warunkach polowych i po 7ej już jestem gotowy do wymarszu :) Oczywiście moja „gospodyni” pyta czym jadę i nie może się nadziwić, że jestem bez pojazdu, jedyny pojazd to nogi :) Słoneczko wyłania się zza gór a ja dziarsko maszeruję i podziwiam krajobraz, który jest pocztówkowy. Nadmiar energii i brak jakichkolwiek pojazdów na drodze sprawia, że robię nawet parę głupich zdjęć za pomocą samowyzwalacza :) Po godzinie marszu widzę w oddali dwie ciężarówki... Kierowca drugiej ciężarówki, młody chłopak zgadza się żebym jechał z nimi do miejscowości Sarchu (jakieś 70km – 3h jazdy). W kabinie 4 osoby, ja piąty. Ponieważ energia mnie rozpiera budze zaspane towarzystwo :) Pierwszy raz udaje mi się to w Indiach. Muzyka wyje tak, że trzeszczą głośniki bo gdyby ktoś nie wiedział muzyka hinduska gra dobrze wtedy kiedy głosniki trzeszczą i nie słychać nic :) Do tego ja gwiżdże na palcach co wzbudza aplauz i śpiewanie :) Ciężarówki jadą razem i urządzają sobie niezłe wyscigi... np. jeżdżą skrótami czy biorą zakręty na pełnym gazie... Droga jest niesamowita ale to zabawa tylko dla ludzi o mocnych nerwach i żołądkach. Np. zjazd z jednego wzgórza to seria 21 zakrętów 180 stopni :) Nieźle. Po 3,5 godzinach ostrej jazdy wyskakuje w Sarchu (4253m) – obozowisku podobnym do Pang (tego w którym nocowałem) tyle, że jeszcze mniejsze (parę namiotów). Kierowca nie chce ode mnie żadnych pieniędzy (wow!), uśmiecha się i ściska rękę :) Odpoczywam, zjadam wczesny obiad kolejny raz ryż i dal :) W ilosć niesłychanej ponieważ kucharka ciągle mi dokłada... Potem zrozumiałem taktyke, bo jak wszystko zjadłem (czemu nie mogła się nadziwić) mówi do mnie „sleep, sleep” i pokazuje łóżka w namiocie z zacnym napisem „Hotel” :) Kochanieńka jest godzina 13ta, a ja mam jeszcze sporo siły i km do pokonania :) Piję herbatke, uzbrajam plecak i kolejny raz wymarsz :) Po paru km udaje mi się zatrzymać dużą osobówkę. To grupa chłopaków z Delhi (znajomi z pracy) jedzie na wakacje z Leh do Manali (mój kierunek). Na początku trochę marudzą ale potem biorą mnie do samochodu :) W trakcie jazdy opowiadam im historie mojego podrózowania i sporo rozmawiamy. Robimy też plan mojego dalszego podróżowania na południe Indii (ale to już z bratem). Po drodzę zatrzymujemy się na sesję fotograficzną przy wodospadzie :) Przed zmrokiem wyskakuję w Keylong, a na pożegnanie od chłopaków dostaję przewodnik po Indiach (wow!). To pierwszy taki przejaw gościnności w Indiach, jaki mnie spotkał. Mamy się spotkać jak będę w Delhi. W ten oto sposób dotarłem stopem z Leh aż do Keylong, 115km przed Manali :))) Do tego takim prawdziwym autostopem czyli bez opłat (ucze tego Hindusów) :) Myślę, że niewiele osób to zrobiło, ja bynajmniej nie znam takowej :) Powiem szczerze, że była to najtrudniejsza trasa, podczas mojej całej wyprawy. Łatwiejsze było nawet złapanie promu cargo na wyspę Kish w Iranie :) Mimo wszystko czuje sporą satysfakcję :)I muszę przyznać, iż mimo tego, że dosłownie urywało mi wnętrzności, mimo przetartych spodni na tyłku (zresztą jedynych jakie miałem i jakie wysłużyły się do końca :), lekko zniszczonego plecaka, obolałych nóg i generalnie kości czuję ogromną satysfakcję, że to zrobiłem :) Może to jakaś autostopowa duma się odezwała ;) I co da się? Da się :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
geminus
geminus - 2011-08-30 22:14
Jak pojedziesz na poludnie to mozesz na Goa tanio kupic srodki dezynfekujace. Lyskacz Bag Piper/da sie wypic/ ktory w Delhi kosztuje ok. 400 rupieci tam jest po 55. W podobnej cenie browarek. Nie namawiam cie do pobytu na Goa bo tam robi sie syf bo w Kerali tez sa piekne plaze i spokojniej. Pozdrawiam i trzymam kciuki.
 
 
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 88 wpisów88 169 komentarzy169 820 zdjęć820 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
01.06.2011 - 22.12.2011