Czolko :)No i stalo sie... Po dobie podrozy z Kathmandu znowu jestesmy w Indiach :)) Od razu czuc roznice :) Glosno, tloczno multum atakujacych nas rikszarzy, jednym slowem typowy indyjski ubaw po pachy :)) Granice przekroczylismy juz po zmroku tuz przed zamknieciem, i pominelismy wszelkie budki immigration office niechcacy :) Zorientowalismy sie ze juz jestesmy w Indiach wiec zawrocilismy po pieczatki... w koncu po cos te wizy zalatwialismy (choc mozna bylo przejsc w obydwie strony rownie dobrze bez paszportu). Immigration office powala, celnicy ucinaja drzemke. Maja przygotowane lozeczka na swoich stolikach, nad nimi moskitierka i tak sobie kimaja czekajac az ktos do niech podejdzie :)) Komicznie to wyglada. Udalo mi sie szprytnie zrobic jedno zdjecie jak bede mial Wi fi to wrzuce na bloga :)Dzis jestesmy w Varanasi swietym miescie zarowno dla buddystow jak i hinduistow, Miejsce znane z rytualnych kąpieli w świętej rzece Ganges i palenia zwłok zmarłych na ghatach - co mozna obserwowac. Do tego pelno tu Sadhu i innych wykretow :) Jak zobacze dokladniej to opisze :)
Scisk!
Aaaa..!!! Spoznione zyczenia z okazji Mikojajek dla wszystkich czytajacych :))
Ps. Prosze zeby nikt nie zjadal mojego czekoladowego Mikolaja i kalendarza adwentowego, ktore zpewne gdzies zostawil dla mnie Pan Mikolaj bo przeciez ja grzeczny bylem, jestem i pewnie bede :))